Artykuł z Tygodnika "Wieści z Kociewia". Oryginal artykulu w formacie pdf pod tym linkiem. Wywiad na stronie nr 11.
„Polska publiczność jest wspaniała. Z Julią Vikman, znakomitą rosyjską pieśniarką po koncercie w Tczewie, rozmawia Krzysztof Antoń Pasternak”
– Będziemy rozmawiać po polsku czy po rosyjsku? Jak pani wygodnie?
– Spróbuję po polsku, ale wolałabym po rosyjsku.
– Dobrze. Vikman, to nie rosyjskie nazwisko.
– Nie, szwedzkie. Mój dziadek ze strony taty był Szwedem. Był zesłany na Syberię, nie wiem za co i tam poznał moją babcię. Tak się zaczęła historia mojej rodziny, o której wiem tyle.
– Pani urodziła się na północy Rosji w małym mieście w obwodzie Kurgańskim.
– Dzieciństwo i wczesną młodość spędziłam w Archangielsku nad Morzem Białym. Potem były studia muzyczne w konserwatorium w Pietrozawodzku. Byłam w klasie fortepianu. W domu miałam tylko pianino, nie fortepian, ale jakoś się udało studia skończyć. Czytaj dalej